Drodzy Państwo, uważam, że osiągnięcie światowego rekordu, dokonanie czegoś czego jeszcze nikt inny na świecie dotąd nie wskórał, zasługuje na powszechne uznanie i upamiętnienie dla potomnych.
Takiego wyczynu dokonał MAK i byłoby niepowetowaną stratą gdyby rekord ów przeszedł bez echa, nie zyskał światowego uznania i własnego miejsca wśród innych światowych rekordów.
O czym mówię? O pobiciu światowego rekordu konfliktu interesów.
W badanej przez siebie katastrofie polskiego Tupolewa Tu-154M o numerze bocznym 101, MAK był nie tylko sędzią we własnej sprawie. Był sędzią, obrońcą, prokuratorem, biegłymi i wszystkimi świadkami razem wziętymi, a także podejrzanymi, których (znaczy siebie samych) całkowicie uniewinniono, a winnymi uznano ofiary. Tego nie osiągnął dotąd nikt inny.
Ale po kolei:
- to MAK certyfikował samolot Tu-154M 101
- to MAK re-certyfikował go po jego remoncie, po którym Tupolew psuł się dwa razy na tydzień
- to MAK certyfikował lotnisko, na którym doszło do katastrofy, wraz z całym jego wyposażeniem i personelem
- to przewodnicząca MAK Anodina swojego czasu uczestniczyła w pracach projektowych Tu-154M
- to syn Putina jest dyrektorem w zakładach remontowych w Samarze, gdzie remontowany był Tu-154M
- to przyjaciel i polityczny sponsor Putina jest tych zakładów remontowych właścicielem
- to MAK te zakłady remontowe certyfikował
- to Putin stał na czele rosyjskiej państwowej komisji do spraw zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M
- to MAK i Putin weszli w pełne i wyłączne posiadanie wszystkich dowodów oraz orzekali w kwestii powodów katastrofy.
Drodzy Państwo, śmiem postawić tezę, że BARDZIEJ zasitwić sprawy by się już nie dało, bo po prostu WSZYSTKIE ogniwa są już o siebie zazębione. I to jest właśnie światowy rekord, któremu zresztą towarzyszą inne rekordy, jak np. rekordowo szybkie oczyszczenie z jakiejkolwiek odpowiedzialności wszystkich powyżej wymienionych instytucji i osób związanych z lub certyfikowanych przez MAK. A że wina na kogoś spaść musiała, więc spadła na tych, którzy byli na tyle krótkowzroczni, że zawczasu się o certyfikat MAK (który ewidentnie działa także jako list żelazny) nie postarali. Może i tak by katastrofy nie przeżyli, ale z certyfikatem MAK w kieszeni winą z pewnością nikt by ich nie obarczył.
W związku z powyższym chciałbym zaproponować zgłoszenie powyższego rekordu do Światowej Księgi Rekordów Guinessa, dzięki czemu to niebywałe osiągnięcie pozna cały świat, uwiecznione zostanie dla potomnych, a - kto wie - może zmotywuje kogoś (może nawet sam MAK) do próby jego pobicia.
Promujmy osiągnięcia!
-------------
P.S. Fakt, nie napisałem niczego odkrywczego. Ale te DOBRZE ZNANE fakty trzeba po prostu SYSTEMATYCZNIE PRZYPOMINAĆ, bo AMNEZJA jest w naszym narodzie jedną z chorób społecznych zbierających bogate żniwo. Ta informacja musi nierozerwalnie i nieustannie podążać za raportem MAK, należy ją przypominać DO ZNUDZENIA.